Gdybym miał wymienić artystów, których twórczość wywarła wpływ na moje zdjęcia, to Strummer z całą pewnością byłby jednym z nich.
Estetyka jego muzycznych podróży inspirowała mnie od zawsze, a The Clash, The Mescaleros czy też jego solowe projekty bardzo często goszczą w moim odtwarzaczu. Natrafiłem niedawno na ciekawy portret Joe Strummera i związaną z nim historię. Autor zdjęcia (Herbie Yamaguchi) natknął się na Strummera w 1981 roku w londyńskim metrze, lider zespołu The Clash siedział po drugiej stronie wagonu. Po chwili namysłu Herbie (mimo pewnych obaw związanych z prywatnością frontmana - wszakże był rok 1981 i fotografowie miewali jeszcze takie rozterki ...) podszedł i zapytał, czy może zrobić mu zdjęcie. Strummer zgodził się bez wahania, fotograf pstryknął kilka klatek i wrócił na swoje miejsce. Gdy metro dotarło do stacji docelowej Strummera, ten wysiadając spojrzał fotografa i powiedział: "Powinieneś robić zdjęcia czego tylko zechcesz. To właśnie właśnie jest punk." Koniec historii.
Prosta, ale bardzo dosadna definicja, zdecydowanie warta przemyślenia. Mi nasunęła kolejne pytanie: czy w takim razie wszystko warto fotografować ? Czy może jako fotograf powinienem skupić się tylko na "perełkach" (duuuuże triki na jeszcze większych miejscówkach na taki przykład) ?
Odpowiedzi szukam od dawna, póki co spektakularnych rezultatów brak. Nie raz dane było mi przekonać się, ze zdjęcia do których wykonania podchodziłem z pewnym sceptycyzmem okazywały się medialnymi strzałami w dziesiątkę, czy to ze względu na samo zdjęcie, czy też np. ze względu na rozwój kariery osoby będącej na tym zdjęciu. A fotki na których wykonanie poświęciliśmy sporo czasu i energii przepadały w czeluściach internetów, albo co gorsza czekają na swoją kolej na dysku twardym. Niektóre doczekają się publikacji (jak na przykład większość zdjęć Nilsa Jansonsa, jakie wykonałem gdy był młody), inne owego dysku nie opuszczą przez długie lata, a może i nigdy ...
No dobrze, ale dlaczego historia poświęcona jest liderowi zespołu the Clash, a zdjęcia przedstawiają polskiego rolkarza Kacpra Noska ?
Obydwaj są świetnymi opowiadaczami, obydwaj używają slangowego słownictwa, które ciężko zrozumieć osobom spoza ich środowiska - to na pewno.
Kacper mówi bardzo dużo, w zasadzie po prostu nie zamyka mu się buzia. Niestety, gdybym te jego pogawędki spisał, niewielu by je zrozumiało. Kacper stara się być na bieżąco z najnowszym młodzieżowym słownictwem, co czasami powoduje trudności komunikacyjne. Wracając do głównego motywu: obydwu warto fotografować. Strummera nie było mi dane, za to z Kacprem spotkałem się kilka razy. Preferuje on jazdę po parkach i trzeba przyznać że wychodzi mu to naprawdę nieźle. Stylem i kreatywnością bije niejednego doświadczonego ridera, niestety (dla mnie - fotografa) nieczęsto wychodzi na street. Wspominałem o nim na blogu jakiś czas temu, w kończącym się sezonie (a w zasadzie w dwóch minionych sezonach) na zawodach (ni w internetowych editach) w zasadzie nie widać ...
Zapraszam na kilka klatek z oświęcimskiego skateparku i "sekretnego spotu" (R.I.P.).
Komentarze (2)